W obecnej sytuacji niestety, nie możemy chwalić się bieżącymi sukcesami. Ale to dobry moment, aby przypomnieć te dotąd największe w historii naszego klubu. Na pierwszy ogień relacja Kingi Królik – Mistrzyni Europy Juniorów z 2016 roku.
EYOC 2016 – JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE ZOSTAŁAM MISTRZYNIĄ EUROPY?
Plan na ZŁOTO Mistrzostw Europy urodził się po Mistrzostwach w 2015 roku, gdzie zajęłam 10 miejsce…, a miałam ochotę na więcej (co najmniej w pierwszej szóstce). Jedna sekunda szybciej i byłoby 7. Niestety jeden błąd i przepadło.
Wiadomo, na początku było mi przykro, ale nie było sensu dłużej użalać się nad sobą. Wyciągnęłam wnioski i zamieniłam „porażkę” w motywację do przygotowań na następny rok.
CO SIĘ ZMIENIŁO W MOICH PRZYGOTOWANIACH W 2016 ROKU?
- Przede wszystkim, dużo więcej czasu poświęciłam na trening z mapą (zarówno na treningach biegowych, ale również po treningu, „na sucho” w domu)
Z Trenerem (Jerzym Woźniakiem) ustaliliśmy od początku, że stawiamy na bieg sprinterski.
- Bardzo dużo dały mi wyjazdy z Kadrą Polski seniorów:
- Udział w Mistrzostwach Danii,
- Udział w Pucharze Świata.
Obserwacja, jak to wygląda poziom wyżej. Świadomość, że już rywalizowałam ze starszymi, bardziej doświadczonymi zawodnikami, dodała mi pewności siebie na starcie Mistrzostw Europy Juniorów.
- Oczywiście sam fakt, że impreza odbywała się w Polsce, miał bardzo duże znaczenie. Mogłam poznać teren, w którym odbywały się zawody. Biegałam „u siebie”, wiedziałam czego mogę się spodziewać.
- Od 2015 zmienił się trener kadry juniorów, co miało wpływ na większą ilość obozów. Wtedy został nim Tomasz Pabich. Już w 2015 roku dużo czasu spędziłam na zgrupowaniach kadrowych, gdzie mogłam trenować na podobnych terenach do Mistrzostw.
Zmiana szkoleniowca wpłynęła również na rozwój mentalny. Na zgrupowaniach oprócz treningów fizycznych i technicznych, odbywaliśmy spotkania, na których rozmawialiśmy o takich rzeczach jak stres, czy wizualizacja. Uważam, że głowa odgrywa bardzo ważną rolę w momencie startu. Jeżeli chce się być najlepszym, to trening mentalny musi być na równi z treningiem fizycznym.
Nasza psychika, tak samo jak ciało, też potrzebuje ćwiczeń.
JAK WYGLĄDAŁA CAŁA IMPREZA?
Na Mistrzostwach Europy Juniorów są trzy starty dzień po dniu, plus dodatkowo organizowany jest bankiet „EYOC PARTY” (taka dyskoteka bez alkoholu), która ma miejsce wieczorem, przed ostatnim startem.
Na zawody wyjechałam w środę, czyli 2 dni przed pierwszym startem. Mistrzostwa odbywały się w Polsce, w Jarosławiu, dlatego każdy dojeżdżał we własnym zakresie. W czwartek już wszyscy razem zbieraliśmy się na tzw. „Model event” (przedstawienie, jak wygląda procedura startowa, możliwość zrobienia treningu na kawałku mapy, który udostępnia organizator). Potem wszyscy wróciliśmy na miejsce noclegu. Jeśli myślicie, że był to jakiś wypasiony hotel, to nic bardziej mylnego. Całą drużyną spaliśmy w KLASZTORZE! Siły boskie nad Nami czuwały, dlatego tak dobrze Nam poszło :D.
Piątek, 1 czerwca 2016 r. – bieg klasyczny (długi bieg po terenie leśnym)
Przyszedł czas na pierwszy dzień rywalizacji.
Start i meta były w różnych miejscach, dlatego do pewnej godziny każdy musiał znaleźć się w kwarantannie (miejsce wyznaczone przez organizatora, gdzie przebywasz do momentu startu). Jak wszyscy pojechałam na miejsce startu, wyczekałam swoje, zrobiłam standardową rozgrzewkę i przyszedł moment startu. No cóż… nie ma, co się nad tym rozpisywać, było tak źle, że miałam ochotę zejść z trasy. Bywa i tak. Stres zrobił swoje, to nie był mój dzień.
Ale na szczęście, siłę pokazała moja koleżanka, Zuzia Morawska.
Tak, Zuzia pierwszego dnia wywalczyła pierwszy ZŁOTY medal Mistrzostw Europy dla Polski. Ona pokazał, że można. Ja oczywiście musiałam przetrawić swój bieg i to dość szybko, bo na następny dzień trzeba było stanąć na starcie. A czekał mnie bieg sztafetowy, gdzie walczysz dla całego zespołu.
Sobota, 2 czerwca 2016 r. – bieg sztafetowy
W sztafecie biegałam z Agnieszką Cych i Zuzą Morawską. Ja startowałam na pierwszej zmianie, zmieniała mnie Agnieszka, a na końcu biegała Zuzia.
Od początku przygotowań miałyśmy powtarzane, że w sztafecie liczą się trzy równe biegi. Każda z nas musi pobiec swoje 100%, nie mniej, nie więcej. I tak zrobiłyśmy, co dało nam BRĄZOWY medal.
Na dodatek, męska sztafeta też uplasowała się na trzecim miejscu. Było więc, co świętować 🙂
Już jeden medal był, presja zeszła. Nie miałam nic do stracenia, mogłam tylko zyskać.
Wieczorem odbyła się dekoracja, a później „EYOC PARTY”. Tak jak pisałam – taka dyskoteka bez alkoholu. Każdy się bawi, tańczy, mimo, że na następny dzień jest start. Oczywiście nie całą noc, człowiek wraca o normalnej godzinie, żeby się wyspać przed startem. To jest moment, gdzie na chwilę zapominasz o stresie.
Niedziela, 3 czerwca 2016 r. – bieg sprinterski
Trzeci, ostatni etap Mistrzostw Europy. Bieg sprinterski, dystans na którym czułam się najlepiej. Przede wszystkim dlatego, że poświęciłam najwięcej czasu na przygotowania pod ten start. Również dlatego, że wiele razy przed Mistrzostwami słyszałam, że jadę głównie na sprint (więc w to uwierzyłam). Oczywiście kwarantanna obowiązywała tak samo, jak na biegu klasycznym. Pamiętam, że startowałam o 10:10 ( więc, też sobie wmówiłam, że to musi być szczęśliwa godzina). Nie pamiętam, ile czasu spędziłam w kwarantannie czekając na swój start, ale na pewno płynął on dużo wolniej, niż zwykle.
Miałam wszystko dokładnie rozpisane na kartce, co o której godzinie trzeba zrobić (od obudzenia, zjedzenia śniadania, zrobienia rozgrzewki, pójścia do toalety, do momentu startu), na drugiej kartce miałam rozpisane wszystkie uwagi odnośnie terenu, biegu, co może się wydarzyć, gdzie muszę zachować szczególną ostrożność, wszystko.
Przed startem wizualizacja całego biegu.
No i czas start, dostajesz mapę i biegniesz.
Na początku stres mnie jeszcze trzymał, biegłam dość ostrożnie, ale potem o tym zapominasz. Po prostu biegasz swoje. I tak zrobiłam. Wbiegając na metę wiedziałam, że to był bardzo dobry bieg i po chwili dowiedziałam się, że objęłam prowadzenie.
Pierwsze, co zrobiłam, to się popłakałam… oczywiście ze szczęścia. Potem był kolejny stres, cały czas czekasz, aż wszyscy przybiegną, wyniki w internecie się zacinają, nie wiesz do końca, co się dzieje. Ale to był mój dzień, zostałam MISTRZYNIĄ Europy!
CO BYŁO PO EYOCu?
Wróciłam do domu w niedzielę wieczorem, wszyscy zapłakani (hehe) i szczęśliwi. Nie miałam dużo czasu na świętowanie, bo za 10 dni miałam kolejny bardzo ważny start. W poniedziałek byłam już gotowa na kolejny obóz w Spale. Tym razem było to zgrupowanie PZLA. Pojechałam przygotowywać się na kolejne Mistrzostwa Europy.
Sukces na Mistrzostwach Europy w BnO dał mi na pewno dużo więcej pewności siebie w kolejnych startach. Druga część sezonu była równie dobra, jak pierwsza.
Tego roku byłam jeszcze na zgrupowaniu Kadry narodowej seniorów w biegu na orientację. Miałam propozycje przygotowań do startu w The World Games.
Przez problemy ze zdrowiem w 2017 roku prawie w ogóle nie startowałam, a potem już zakończyłam swoją przygodę z BnO.
Po Mistrzostwach Europy w 2016 roku dostałam się do Kadry Polski PZLA. Zwiększyła się liczba zgrupowań, zawody z BnO pokrywały się ze startami na bieżni. Przyszedł czas, że musiałam zdecydować, w którą stronę chcę się rozwijać. Wybrałam Lekkoatletykę. Głównym czynnikiem decydującym, co chcę robić dalej, były Igrzyska Olimpijskie.
Od tamtego momentu mój kierunek jest ten sam: TOKIO. Czuję, że się rozwijam, „forma” rośnie, więc cel, co do Igrzysk cały czas się nie zmienia. Dostałam rok w gratisie na jeszcze lepsze przygotowanie, także dziękuję za to i pracuję dalej.
Jedno jest pewne, jak dotąd to dla mnie największe i najważniejsze złoto jakie zdobyłam. Do tej pory jak oglądam filmik z rozdania, to łezka mi się w oku kręci 😉
Wszystko, czego nauczyłam się przed oraz w trakcie tej imprezy, przekłada się na to, jak teraz podchodzę do sportu i życia.
Do zobaczenia w TOKIO! 😊
Dodaj komentarz